W ciągu półtorej godziny jego snu moje zdolności organizacyjne osiągają apogeum.
Logistykę mam w małym palcu.
Najpierw rozwieszanie prania wstawionego rano, potem prasowanie, obieranie ziemniaków-cudowne zajęcie, w międzyczasie kawa, chwila dla mnie i..... jeszcze kilka rzeczy bym upchnąć chciała w ten czas, no ale się nie da. Aż tak elastyczny nie jest.
Budzi się mały Nadaktywny, z naładowanymi akumulatorami, i "chodź" woła, po czym siłą zaciąga mnie do swojego pokoju i zaczynamy wyścigi rajdowe, mazanie pisakami, najlepiej po brzuchu lub skakanie po łóżku.
Jest fajnie!
Moja mała ma 7 tygodni ale dobrej organizacji czasu sie juz dobrze nauczyłam :D
OdpowiedzUsuńFajnie ;)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńJej kocham dzieci za ich organizacje i wyczucie ;)))) ale im dziecko starsze tym jest tylko lepiej ;)
OdpowiedzUsuńTen wolny czas wewnątrzdrzemkowy to czarna dziura w którą można upchać naprawdę wiele czynności.
OdpowiedzUsuńTaa. Znam to skadś. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
jest fajnie:))) u nas drzemki juz dawno nie ma :/
OdpowiedzUsuńu nas podobnie - tylko jeszcze z moim niejadkiem muszę pilnować godzin jedzonka ;)
OdpowiedzUsuńJest fajnie i tak trzymać :))
OdpowiedzUsuń