Nie, nie wraca. Nie do tej sprzed ciąży. Ale szuka. Cierpliwie. Sprawdza ciekawe oferty i na rozmowy gania.
I się dylemat pojawia. Czy to konieczne? Może jakoś uda się bez tego powrotu przetrwać? Męża zagonić do nadgodzin:), oszczędniej gospodarować funduszami, szafę wyprzedać (ów fakt już ma miejsce), długopisy skręcać z synem przy boku :)
Wczorajszy dzień obfitował w dwie, lekko stresujące rozmowy kwalifikacyjne. Już sam próg domu przekroczywszy, zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy dobrze robię. Przecież syn taki mały jeszcze, taki uwieszony spódnicy i tak bardzo bliskości mamy potrzebujący...
Ech takie to życie, na każdym kroku dylematy jakieś.
A dziś walentynkowo. Dzień, jak każdy inny, choć miło, jak go jakimś drobnym gestem uczcimy. Ja takie drobne codzienne małostki uwielbiam i doceniam - jak wstanę rano, a tu kanapki z keczupowym uśmiechem w lodówce czekają, albo naczynia ze zmywarki wyciągnięte i poukładane, czy czekoladki na stole ułożone z napisem "Zostań moją Walentynką" (poczułam się, jakbym wróciła do gimnazjum) :)
Ale takie miłe gesty są ważne, sprawiają, że świat staje się lepszy i bardziej do zniesienia, dodają energii i przywołują uśmiech. Oby ich jak najwięcej w codzienności było.
eh ta praca...Ja gdybym mogła to pracowałabym mniej, bo teraz mam mało czasu dla Młodej:(
OdpowiedzUsuńtego się boję, że nasz wspólny czas się strasznie skurczy. Najchętniej bym została, ale zawsze jest jakieś ale...
Usuńżyczę powodzenia w szukaniu pracy lub podjęciu decyzji która opcja będzie dla Was najlepsza. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, dylemat będzie wtedy, gdy już oferta będzie pewna na 100%
UsuńWitam Cię serdecznie. Miałaś bardzo miłe Walentynki, kanapki z keczupowym uśmiechem najlepsze na świecie:) Cieszę się , ze poznamy się na spotkaniu mam blogerek. Zapraszamy do nas . Będzie nam miło.
OdpowiedzUsuńJa też się bardzo cieszę na to spotkanie :)
UsuńOczywiście skorzystam z zaproszenia :)
Kasiu mam te same dylematy co TY:( z jednej strony nawet chciałabym czasem chociaż na kilka godzin wyjść, a za chwilę już tęsknię za Martynią...
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo :)
UsuńJa za miesiąc wracam do pracy. I mój stan można określić jako "i chciałaby, i się boi". Z jednej strony cieszę się, że wracam do ludzi. Z drugiej strony mój synek jest taki malutki i tak bardzo ode mnie zależny - nie wiem, jak sobie poradzimy...
OdpowiedzUsuńTo życzę Ci powodzenia w powrocie:)
UsuńA mój stan można określić podobnie.
Mam tak samo czasem bardzo chciałabym zacząć gdzieś z ludźmi pracować ale wystarczy że nie widzę Filipa pół dnia i już chęć na pracę odchodzi :)
OdpowiedzUsuńno właśnie :)
UsuńOj, dopiero przede mną ten trudny moment.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! :)
Dzięki :)
UsuńBuuuuuu.. Ja sie tego boje,,ale z drugiej strony dziecko bedzie od nas zależne conajmniej jeszcze 10 lat :-)
OdpowiedzUsuńNo tak, ale ten pierwszy czas jakiś bardziej wymagający jednak. Zobaczymy,może los sam rozwiąże sprawę :)
Usuńmy na początku ustaliliśmy, że zostanę z małym do jego drugich urodzin... a to już za 2,5 miesiąca... i jakoś nikt z nas nie wspomina, że mam wracać...
OdpowiedzUsuńno to widocznie jest Wam tak dobrze :)
UsuńTo chyba jedna z trudniejszych chwil w życiu mamy ;(
OdpowiedzUsuńooo temat u mnie też na czasie, ja dziś znalazłam taki artykuł http://www.mamopracuj.pl/22-pomysly-jak-pracowac-we-wlasnym-domu
OdpowiedzUsuńmyślę, ze moze dać do myślenia ;))) i może uda się pracowac w domu!
Dzięki, artykuł rzeczywiście bardzo inspirujący. Przemyślę to sobie jeszcze :)
UsuńTrzymamy kciuki za znalezienie tej pracy idealnej co by nigdy nie zabrakło czasu na chwilę dziecięcej rozkoszy z Filipkiem:)
OdpowiedzUsuńPraca... dla mnie była wybawieniem z jednej strony a z drugiej bolesna rozłąką. Mam nadzieje że uda ci sie wybrać najlepsza opcję:)
OdpowiedzUsuńpowodzenia zycze w szukaniu i znależieniu odpowiedniej pracy:)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że praca to dobry pomysł. Kiedyś trzeba, a im później tym gorzej. powodzenia!
OdpowiedzUsuń