Wolne weekendy jeszcze szybszego tempa nabierają.
Planów tysiące w głowie, z realizacją już nieco gorzej.
Ostatnio przygotowałam sobie wieczorem,po rytuale usypiania syna, przybory do szycia i materiały, gdyż chciałam zmierzyć się z ambitnym planem uszycia własnymi rękami czapki dla Fifcia.
Tyle Was, moje drogie, ma talenty niesłychane, oglądam i podziw we mnie wzbiera, gdy widzę cuda, które tworzycie, a to czapeczki, a to zasłonki, czy inne wytwory handmade, więc i ja postanowiłam coś sama stworzyć.
Zapomniałam jednak, że moje zdolności manualne są mizerne i niestety znów na planach musiałam spocząć.
Usiadłam na kanapie, materiały przed sobą rozłożyłam, przyłożyłam wzór i już miałam zaczynać, ale tak mnie to przeraziło, nie wiem sama co, czy igła, czy praca, czy to że nie podołam, że nawet nożyczek nie wzięłam do ręki.
Serial wolałam obejrzeć.
Ja ciągle mam jakieś ambitne plany po rytuale usypiania córki.
OdpowiedzUsuńNajczęściej nowy dzień mnie wita i tyle z planów:)))
Heh, skąd ja to znam :)
OdpowiedzUsuńAle prawda jest taka, jak nie spróbujesz to się nie dowiesz, czy dasz radę. Poza tym ćwiczenie czyni mistrza :)
Pozdrawiam!
Ja już od pół roku planuje coś uszyć Martynce:D maszyna na wierzchu, tylko, że teraz mama na etacie, to już w ogóle ani czasu ani chęci nie ma;D
OdpowiedzUsuńjaki cudny usmieszek:)
OdpowiedzUsuńCzasami zwyczajnie brakuje czasu ;) jakby tak doba miała więccej h.....
OdpowiedzUsuńale cudny synuś, słodziak! :)