Nie wiem, czy każdy wie, iż od jakiegoś czasu zaczęłam podbijać świat wirtualnego handlu.
Otóż zdecydowałam się po wielu dniach, tygodniach, miesiącach, na wyprzedawanie garderoby Filipka.
Jakoś nie mogłam nigdy się przemóc, jak zaczynałam te małe ciuszki przeglądać, od razu przed oczami widziałam, jak w tych spodenkach do babci się wybieraliśmy, a w tym dresiku na wiosenny spacer szliśmy... I każda rzecz taka tycia, przypominała jak szybko czas biegnie.
Ale cóż, zdecydowałam się w końcu.
Ku mojemu zdziwieniu niemal wszystko szybko znajduje nowych właścicieli, a ja, co za tym idzie, zmuszona jestem do częstego odwiedzania poczty.
A poczta, to już całkiem inna bajka....
Te kolejki, bałagan straszny, bo coś miało być,a nie ma.
Te pretensje i niemiłe słowa - ile tam się nasłuchać można.
Chodzę na pocztę z Filipkiem, w wózeczku zawsze grzecznie siedzi, przygląda się nowym twarzom, czasem nawet uśmiechy posyła.
Ostatnio jednak, pogoda tak mnie zniechęciła, że spacer postanowiłam odpuścić i udaliśmy się na pocztę samochodem.
Wyciągnęłam syna, który postanowił sam dzielnie maszerować, paczki wzięłam pod pachę i ruszyliśmy.
Mina moja, gdy weszliśmy do środka, musiała być bezcenna. Zobaczywszy tłum ludzi, w pierwszej chwili chciałam się wycofać, no ale ja? taki solidny sprzedawca, który wszystko wysyła w ten sam dzień? Zamknęłam więc drzwi, paczki położyłam na podłodze i ustawiłam się na końcu długiego ogonka kolejki.
Mijały minuty, a syn zaczynał się niecierpliwić.
Kręcił się i wiercił bez końca.
No to wolność mu podarowałam,na podłogę postawiłam, by mógł się wyhasać.
Obiektem jego westchnień i pragnień okazały się przykładowe paczki wraz z przyklejonymi na nie cenami, chyba przypominały mu klocki, bo chciał je, tak jak i klockowe wieże, BURZYĆ!
Musiałam zainterweniować, wrzask i krzyk wzbudził ogromne zainteresowanie obecnych.
Ludzie patrzyli, syn stękał, pani za szybką zawołała nas bez kolejki.
No i syn mi załatwił :)
Jeszcze brakowało, by mi oczko puścił, bo gdy tylko zbliżyliśmy się do okienka, nagle się uspokoił, wyciszył i był z siebie bardzo zadowolony.
Kilka chwil i było po wszystkim.
Podziękowaliśmy, pożegnaliśmy się, zostawiając ludzi, z pretensjami pewnie, ale co tam.
A i bardzo dobrze, że synek załatwił Ci wejście bez kolejki.!:)
OdpowiedzUsuńSama teraz mając już wielki brzuch widzę jacy ludzie są nieczuli!
"A stój se głupia babo w wielkich kolejkach, mamy to gdzies!" tak to wygląda.;|
Wiem, o czym mówisz, ale na szczęście są i wyjątki, ludzie, którzy się uśmiechną i pomogą - obyś od teraz tylko takich spotykała :)
UsuńHahaha, kochany syn!
OdpowiedzUsuńMądry chlopak! Wszystko mamie załatwi :D
OdpowiedzUsuńTeraz sobie juz tak dobrze radzi to później to już wogole :P
My niestety mamy pocztę po schodach i nie mogę się tam dostać wózkiem, zawsze muszę sama iść, a małą zostawić w domu.
OdpowiedzUsuńHa ha..kochana...Cudny syn! Teraz to on zawsze bedzie Ci pomagał!
OdpowiedzUsuńJak byłam w bardzo zaawansowanej ciąży to w tracie wizyt na pocztę, czułam, że staję się niewidzialna. Wystawałam tam naprawdę sporo czasu i rzadko się zdarzało, żeby ktoś mnie przepuścił. Smutne to było.
OdpowiedzUsuńChyba każda z nas czuła się czasem w ciąży niewidzialna, albo wręcz niemile widziana. Mnie kiedyś o mało nie zbojkotowali, gdy chciałam oddać próbkę moczu na badanie bez kolejki.
UsuńJeszcze chwila i musiałabym uciekać w zaawansowanej ciąży.
Jaki pomocny ;)
OdpowiedzUsuńMatce z dzieckiem na ręku to takie rzeczy powinno załatwiać poczucie przyzwoitości zebranych.
OdpowiedzUsuńNo ale skoro ono zawodzi, dobrze, że Filipek wziął sprawy w swoje ręce :)
no jest ciężko czasem z dzieckiem, ja to na poczcie byłam dwa razy, już nie chcę. ale też mnie czeka troche sprzedaży, na szczęście mamy kolegę Ignasia, Tomka on młodszy o niecałe 2 miesiące więc za chusteczki nawilżane wymieniam wszystko :)
OdpowiedzUsuńszkoda że ludzie sami od siebie nie są tacy uprzejmi aby przepuścić.
OdpowiedzUsuńhaha i dobrze :)
OdpowiedzUsuńmusisz go częściej zabierać :)
heheh teraz to tylko z synem na pocztę :-)
OdpowiedzUsuńBrawo dla Pani która Was obsłużyła bez kolejki! :)
OdpowiedzUsuńsuper fajnie ze syn zalatwil hahah co do ubranek to ja tez niedawno sie zmotywowalam bo juz miejsca nie ma ale nie zaluje bo znow kasa na nastepne ubranka :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie tu u Ciebie podoba :) zapraszam i do nas moze Cie cos zainteresuje pozdrawiam http://dzieciozmaganiamatki.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńHahahahaha:) Skąd ja to znam:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze w takich chwilach dodaję
"Haniu, wiem, że jestes głęboko nieszczęśliwa, ale wytrzymaj prosze jeszcze troszkę, mamusia musi załatwić jedną sprawę" z reguły skutkuje:)
Nie robię tego celowo, ale ja nie mam czasem innego wyjścia jak zabierać Młodą ze sobą...