Dzisiaj pogoda dopisała, było słonecznie i mimo chłodu i wiatru spacerowało się nam bardzo dobrze.
Pisząc posta zdałam sobie sprawę, iż z wpisów wynikać może, że istotą mojego życia ostatnio są spacery. Otóż prostuję, nie są one najważniejsze, ale prawda - stały się niemałą atrakcją. Czekam na te nasze spacery, wytrwale wytrzymuję walkę syna z ubraniami i butami, by z radością wyrwać się z domu i widzieć zadowoloną buźkę. Bo maluch nasz podczas spacerów jest albo uśmiechnięty, albo śpi. Szczególnie wesoło wita innych małych wędrowców, w końcu rozpoznaje swój swego :)
A jak pogoda bura,mokra i nijaka, to też mamy swoje sposoby na nudę:
czytamy...
albo robimy "glonojada" i z tęsknotą wyglądamy przez okno.
Jaki cudowny uśmiech na tym dolnym zdjęciu <3
OdpowiedzUsuńglonojad na medal:) cudowny babelek:)
OdpowiedzUsuńooo nie. Glonojad. U nas tez wystepuje. Tylko odciągnięcie glonojada od okna kończy sie płaczem wniebogłosy i histerią. No ale kurka blada ile można w oknie wysiadywać?
OdpowiedzUsuńno właśnie - ile? :) my tak z minut czasem siedzimy :) na szczęście Filip w tej kwestii jest uległy :)
UsuńAle śliczny ;)
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie glonojad ;)
OdpowiedzUsuńPięknie się bawi :) Mój też powoli zaczyna odkrywac frajdę bycia glonojadem :D
OdpowiedzUsuńMoje malenstwo tez uwielbia spacery, ale jak tu gdzies wyjsc jak caly czas leje. Z ubieraniem to juz inna historia. Sliczny glonojadek :)
OdpowiedzUsuńo jaki fajny bobas :) dopiero tu trafiłam i...zostanę na stałe :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, jest mi bardzo miło ;)
Usuń