4 maja 2012

skarbie mój Ty śpij...


Obiecałam sobie, że będę robić sobie takie króciutkie podsumowania tego, co wydarzyło się w dany dzień, żeby mieć póżniej pamiątkę :)
Otóż dziś Filipcio był bardzo grzeczy. Wstał o 6 i był juz ready :) ale mamusia przekonała go żeby jeszcze troszkę pospał wręczając mu smoczusia i otulając go pieluszką. O dziwo ładnie mamusi posłuchał. Wstał, wyssał pierś i dalej leżał sobie grzecznie na kolorowej macie, aż w końcu usnął, a mamusia mogła sobie posprzątać. Tatuś cały dzień był na służbie więc mieliśmy więcej czasu :) Pózniej znowu kochany ssak wstał na karmienie, po czym ładnie pobujał się na huśtawcę, co chwilę szczerząc się do wpatrzonych w niego oczu mamy :) No i mamusia radosna postanowiła zabrać małego na spacerek, wszystko już gotowe, ale na wszelki wypadek trzeba jeszcze zerknąć przez okno jaka pogoda, okazało się, że pada, więc ze spacerku nici, ale na szczęście mamusia jest zmotoryzowana więc zabrała swojego syncia na przejażdżkę do babci. Droga minęła wesoło w towarzystwie skocznych piosenek typu "Jedziemy autkiem brum brum", ale niestety tutaj radości nadszedł kres bo u babci humorek ewidentnie przestał kurczaczkowi dopisywać, marudził, płakał, jadł, znowu marudził i tak cały czas. Nie pomogły śpiewy i tulania: mamy, babci i cioci Kamilki, która również pojawiła się u babci.Po powrocie do domku mama od razu naszykowała pachnącą kąpiel i maluszek znowu odzyskał humorek, usmiechał się szeroko, pokazując swoje piekne dołeczki, po kapieli zjadł grzecznie to, co najlepsze i poszedł słodko spać do łóżeczka, oczywiście przedtem troszkę "porozmawiał" ze swoimi maskotkami :)
Ogólnie humorek miał zmienny, z przewagą wesołości nad marudzeniem. Oby ta proporcja zmieniała się z dnia na dzień jeszcze bardziej na korzyść radości:)

Teraz Filipcio słodko śpi.... a mama sobie nuci: "Skarbie mój, Ty śpij, Ty śpij a ja...", skarbie mój... chyba całą noc będę prasować.
Nie wiem po co tak bardzo upierałam się, żeby łóżeczko naszego kurczaczka było ozdobione baldachimem, sama sobie narobiłam dodatkowych zajęć.
Czy ktoś zna sprawdzony przepis na to, by tego mało użytecznego dodatku nie trzeba było prasować po upraniu?
Oczywiście musiałam wybrać największy z dostępnych modeli, żeby ładnie się prezentował i teraz muszę to jakoś ogarnąć. Próbowałam wieszać z wodą i nic, wszystko mokre, a baldachim i tak wyglądał strasznie. Przeraża mnie wizja prasowania, ale cóż chyba będę musiała się jakoś do tego zmusić :)

A tak było pięknie na początku, po wyjęciu z opakowania i lekkim odprasowaniu przez babcię (że też jej się chciało) :)
Oto kącik mojego malucha w pierwszej odsłonie. Teraz już jest troszkę inaczej. Przybyło kilka pluszaków, m.in. do gigantycznej krówki dołączyła gigantyczna żaba :) Dobrze się złożyło, bo Filipek bardzo lubi swoich pluszowych przyjaciół i uwielbia z nimi rozmawiać, szczególnie przed zaśnięciem.






2 komentarze:

  1. "...a ja, Skarbie mój do snu Ci będę grał, kiedyś tam będziesz spodnie miał na szelkach, kiedyś tam, kiedyś tam..."
    Uwielbiam tą kołysankę. W ciąży nie mogłam jej słuchać bo ryczałam jak bóbr, kiedy po porodzie po raz pierwszy zaczęłam ją śpiewać to ....się poryczałam - ach te hormony:)

    Też prasuję baldachim choć nasz jest mniejszy, ale za to bawełniany, więc muszę prasować:P

    Kącik piękny:)

    Przy okazji zapraszam do zabawy: http://mamadoskonala.blogspot.com/2012/05/sodyczobranie-na-dzien-mamy.html

    OdpowiedzUsuń
  2. mam to samo przy tej kołysance :) Z chęcią dołączę do zabawy :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...