Poniedziałek upłynął sennie i leniwie. Odzyskiwałam siły po wyczerpującym weekendzie.
W sobotę po raz pierwszy rozstałam się z moim synem na dłuższy czas, powodem był wieczór panieński. Nie umiałam się rozstać z moją kruszynką, ale Filipek zostawał pod opieką babci więc czułam się bezpiecznie. Zostawiłam 90 ml z trudem odciągniętego mleczka i w zapasie NAN 1.
Zbiórka była o 18, a wróciłam około 1. Filipek troszkę dał popalić babci, chyba wyczuł brak mamy, bo do 20 był niespokojny i marudny, ale na szczęście po jedzonku szybko zasnął i czekał grzecznie na mamusię. A mamusia się wytańczyła, nadrobiła zaległości towarzyskie, poczuła się kobieco, odprężyła się i na chwilkę zapomniała o pieluszkowym świecie, tak dla dobra psychicznego :)
Wróciła stęskniona i wycałowała swój skarb, a skarb wyssał co jego i kontynuował podróż w krainę snu.
A dzisiaj spacerowaliśmy bez wózka. Filipek pierwszy raz podróżował w nosidełku i bardzo mu się podobało. Z zaciekawieniem przyglądał się drzewkom, niebu, kwiatuszkom, co chwilę wychylał swoją słodką buźkę, aby nic mu nie umknęło. Odwiedziliśmy pocztę, drogerię i wszędzie było dużo prościej się przemieszczać. Zapomniałam już jak inne było egzystowanie bez wózka. Na krótsze spacery na pewno przerzucę się na nosidełko.
Jak czytam Twój wpis to przypomina mi się jak ja po raz pierwszy zostawiłam Wikę na dłużej...miała wtedy niespełna 2 m-ce a ja pojechałam na wieczór panieński...Wikusia pod opieką taty tez nie była za grzeczna...a córkę nosiła dosyć często w chuście...zajrzyj na mój post "zabawy blogowe" :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
dziękuję już zaglądam :)
UsuńDobrze tak czasami wyjść gdzieś samemu na chwilę, odpocząć, zatęsknić za maluchem. Choć to jeszcze przede mną, ale myślę, że wkrótce się też odważę i gdzieś wybiorę:)
OdpowiedzUsuńja bardzo się wahałam, ale stwierdziłam, że kiedyś i tak wyjść będzie trzeba :) szybciutko wróciłam do mojego szkraba i go wycałowałam :)Powodzenia w Twoim pierwszym "wyjściu" :)
Usuń